sobota, 23 marca 2013

Rozdział 2

Roxanne stała w komnacie Braci i z niecierpliwością czekała na przybycie strażnika, wraz z Natanielem. Z nerwów skubała rękawy sukni. Może i byłą księżniczką i tymczasową królową, ale to Milczące Rodzeństwo miało decydujące zdanie. Usłyszała dźwięk naciskanej klamki, a po chwili drzwi się otworzyły. Odwróciła głowę w tamtym kierunku.
            W progu stanął chłopak, a właściwie już mężczyzna. Odprawił strażnika, a sam wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Podszedł powoli do Roxanne.
            - W czym mogę służyć, wasza wysokość? – zobaczył jej karcące spojrzenie i od razu się zreflektował. – Przepraszam. W czym mogę służyć, Roxanne? – powiedział z naciskiem na jej imię.
            Rudowłosa posłała mu promienny uśmiech, on w odpowiedzi uniósł tylko lekko kąciki ust. Od kilku tygodni rzadko okazywał inne uczucia niż złość, arogancja, obojętność, wszyscy wiedzieli dlaczego – Amy. Wyjechała jakiś czas temu na misję i nie odzywała się od kilku dni. Nataniela bolało, że nie mógł pojechać tam z nią.
            Będziesz nam potrzebny w pewnym zadaniu, powiedział brat Zachariasz, a jego słowa znalazły się zarówno u chłopaka, jak i u Roxanne w głowie.
            - W jakim? – spojrzał po kolei na każdego z braci, a następnie zatrzymał wzrok na Roxanne. Oczekiwał odpowiedzi od niej. Jak każdy nienawidził, gdy ktoś grzebie w jego myślach. Słyszeć swój głosik w głowie to jest czasem za dużo, a dwa i więcej to jest nie do wytrzymania.
            - Potrzebujemy krzepkiego, wykwalifikowanego nastolatka, który pomoże nam sprowadzić Wybrankę do naszego królestwa, gdzie będzie mogła przejść odpowiednie szkolenie i pokonać Lucyfera.
            - A na czym dokładnie będzie polegało moje zadanie?
            - Zostaniesz wysłany na Ziemię. Otrzymasz oczywiście pierścień, który pozwoli ci w każdej chwili wrócić do Angel Wings. Twoim głównym zadaniem będzie przekazanie podstawowych informacji na temat tego jaką istotą jest oraz nakłonienie jej do przybycia w nasze strony. A, że jesteś przystojnym nastolatkiem, myślimy, że tobie to się uda lepiej, niż komu innemu.
            - Bardzo dziękuję za komplement i za powierzenie tak odpowiedzialnego zadania. – Roxanne dostrzegła błysk w jego oku. – Ale jak ty to sobie wyobrażasz. Znajdę ją na ulicy i wykrzyczę jej w twarz: Ej, dziewczyno. Jesteś Nefilim. Jesteś Wybranką. Dzięki tobie możemy wygrać wojnę, a teraz chodź ze mną do mojego królestwa? Uwierz mi Roxanne, to nie przejdzie. Będzie uważać mnie za durnia, który uciekł z zakładu psychiatrycznego, wyśmieje mnie i pójdzie dalej.
            - Zdam się na twoją inwencję twórczą. Ma być ładnie i żebyś mi jej nie wystraszył – powiedziała i uśmiechnęła się z przekąsem. – Masz godzinę, weź wszystko co potrzebujesz, narysuj sobie znaki.  Jak będziesz gotowy to przyjdź. Możesz odejść.
            - Dziękuję, wasza wysokość. – zrobił głęboki, wręcz ironiczny ukłon.    
            Odwrócił się, podszedł do drzwi i wyszedł. Idąc korytarzem, mruczał pod nosem:
            - Tak, najlepiej jest zrzucać takie zadania na mnie i powiedzieć, że mam wykazać się pomysłowością. ‘Zdam się na twoją inwencję twórczą’. Co ona sobie myśli? Nie jestem poetą i nie sypię pomysłami jak z rękawa. – doszedł do drzwi swojej komnaty i je pchnął. Wszedł do środka z westchnieniem i podszedł do komody, szykując najpotrzebniejsze rzeczy.

***

            Liliana zaparkowała samochód na podjeździe swojego domu. Wysiadając z auta rzuciła Camille, że zaraz wróci, musi coś tylko wziąć. Szybko podbiegła do drzwi, jednocześnie wyciągając klucze z kieszeni. Otworzyła je i wpadła do przedpokoju. Przefrunęła nad schodami, ledwo dotykając trampkami podłogi. Weszła do pokoju i zaczęła szukać swojego portfela.
            Zupełnie zapomniała, że ma dzisiaj ostatni termin odbioru koszulki. Przeszukała wszystkie torebki, aż w końcu natrafiła na tą z portfelem. Wyjęła ją z szafki i już powoli zeszła na dół. Wychodziła z założenia, że powinna mieć tyle samo portfeli co torebek i do tego pełnych pieniędzy. 
            Uspokojona, skierowała się do kuchni, podeszła do lodówki i wyciągnęła butelkę zimnej wody. Odkręciła ją i pociągnęła dwa długie łyki. Dzień był nadzwyczaj gorący.
            Zakręcając butelkę i wrzucając ją do torby, która wisiała na jej prawym ramieniu, zauważyła kopertę opartą o wazon z kwiatami, stojący pod oknem. Podeszła. Na białym papierze widniało jej imię. Liliana rozpoznała pismo matki.
            Pewnie chciała mi przypomnieć o koszulce, pomyślała i włożyła kopertę do torebki.
            Podbiegła do drzwi wyjściowych i zamknęła je na klucz. Podchodząc do auta, zauważyła, że Diana już nie śpi. Usiadła na miejsce kierowcy, a torbę wrzuciła do tyłu. Odpalając auto powiedziała do swojej rudowłosej koleżanki:
            - Strasznie wyglądasz, jakby cię pod pociąg wrzucili.
            - Wiem – powiedziała i się wykrzywiła – Jeszcze gorzej się czuję. Nic nie pamiętam. Mogłybyście mi opowiedzieć, pamiętam do momentu kiedy Derek wpadł do basenu, a za nim zrobili to inni ludzie.
            - To wcześnie odleciałaś, moja droga. Już ci wszystko wyjaśniam. – Camille podjęła opowieść.
            Liliana przysłuchiwała się jednym uchem rozmowy przyjaciółek. Patrzyła na drogę, ale jej myśli były na innej planecie.
            A może mama jednak nie pisze w liście o mojej koszulce. Przecież jakby miała to być taka krótka wiadomość to po co koperta? Wystarczyło napisać na kartce dużymi literami „KOSZULKA”. Coś jest nie w porządku. Najpierw chusteczki, niedokończona kawa, a teraz list. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Jej rozmyślania przerwał głośny śmiech jej przyjaciółek.
            - A ty co o tym myślisz? – spytała Camille.
            - O czym?
            - Nie słuchałaś nas! – powiedziała z wyrzutem Diana.
            - No wybacz mi, ale nie zawsze chce mi się słuchać tego waszego biadolenia – rzekła z udawanym oburzeniem.
            - No, ale w takich chwilach jak moja pamięć i to, że nie wiem gdzie się szlajałam mogłabyś posłuchać i pomóc – powiedziała Diana.
            - Tak, teraz to moja wina, że się upiłaś! – rzuciła jej mordercze spojrzenie.
            - Wiecie, że uwielbiam słuchać waszej wymiany zdań, ale Liliana właśnie przejechałaś obok domu Diany – odezwała się Camille.
            - O cholera, rzeczywiście – gdy to powiedziała, zaczęła zawracać. Kiedy samochód stanął już na podjeździe, pierwsza wyszła Diana i poleciała otworzyć drzwi. Powoli z pojazd wyszła Camille, a następnie Liliana.
            Nagle ogarnęła ją niepowtarzalne ciepło temperatura podskoczyła o dobre dziesięć stopni, pot zaczął spływać jej z karku. Niewzruszona wcisnęła na pilocie przycisk, który automatycznie zamknął auto. Po chwili usłyszała za sobą, dziwny, cichy jęk. Odwróciła się. W chwili gdy to zrobiła gorąco ustąpiło. Z lekkim zdziwieniem i niedowierzaniem wzruszyła ramionami i powolnym krokiem poszła z przyjaciółką, zamykając za sobą drzwi.
            Od razu zauważyła, że Diana leży w salonie na kanapie, z poduszką na głowie. Czarnowłosa skierowała się do kuchni, trzymając się za głowę, po butelkę wody i tabletkę przeciwbólową. Liliana zrezygnowana stanami przyjaciółek usiadła na fotelu, przerzucając nogi nad bocznym oparciem. Wygrzebała z torby list i zaczęła rozrywać kopertę.

***

            To wychodziło ze swojego Królestwa, na powierzchnię ziemską. Pan mu ufał. Pan powierzył mu bardzo odpowiedzialne zadanie. Pan będzie oczekiwał, że To je wykona, musi je wykonać. To wychodząc z Królestwo zostało upomniane skinieniem głowy. Nie było to skinienie przyjacielskie, a skinienie wyższości, skinienie, które oznaczało: Wykonaj misję albo nie wracaj!
            To musiało ją wykonać, musiało wrócić do domu.
            Misją To było zabranie Wybranki do piekieł, To musiało znaleźć ją przed tymi wszystkowiedzącymi, zapatrzonymi  w sobie Nefilim. Oni są złem tego świata, nie To i jego pobratymcy! Pan chcę tylko władzy, a oni panoszą się i zabijają, tłumacząc się tym, że utrzymują równowagę. Gówno prawda! Robią to, bo uwielbiają patrzeć jak ktoś wije się w ostatnich sekundach życia. Wtedy na ich twarzy wykwita uśmiech zadowolenia. Ohydne istoty! One muszą zginąć i Pan tego dokona, pan ich pokona i wtedy on będzie z uśmiechem na twarzy patrzeć na ich śmierć. Usta To wykrzywiły się nie znacznie, ale tak, że ukazały się jego wielkie, zaostrzone zęby.
            To znalazł się na powierzchni i od razu zauważyło dziewczyny. Pierwsza z tej dziwnej mechanicznej rzeczy wyszła rudowłosa dziewczyna. To przestraszyło się na jej widok. Policzki miała od czegoś czarne, włosy sterczące na wszystkie strony, ubiór podciągnięty wysoko, ukazujący za wiele. Druga z mechanizmu wyszła czarnowłosa dziewczyna. Wyglądała o niebo lepiej od poprzedniej. Miała ładny ubiór i ładną, przyjemną twarz. Na koniec wysiadła z auta blondynka. To uznało, że była najpiękniejsza z tej trójki. Nacisnęła na jakimś dziwnym przedmiocie przycisk i z pojazdu wydobył się dziwny, piszczący dźwięk. To chcąc nie chcąc, wydało z siebie cichy jęk i pomruk.
            To przez myśl przeszło, że nie wie, która jest Wybranką, ale zaraz się zrehabilitował i stwierdził, że wybór jest prosty.

***

            Kiedy Liliana rozerwała kopertę i zaczęła wyciągać list, z kuchni przyszła Camille z butelką wody w prawej ręce i z białą kopertą w drugiej.
            - To jest do ciebie – powiedziała do Diany. – Pewnie mama zostawiła Ci list z instrukcjami – dodała z uśmiechem i rzuciła list na plecy przyjaciółki.
Lilianie wszystko, po raz kolejny, wydawało się dziwnie.
            To wszystko musi się jakoś łączyć. Musi, do cholery, myślała zawzięcie, zapominając o swoim liście.
            Diana wykręciła rękę tak, że zdjęła list z pleców i położyła go na stolik, stojący obok kanapy. Czarnowłosa zrzuciła cierpiącą przyjaciółkę z sofy i sama zajęła jej miejsce, jednocześnie włączając telewizor.
            - Serio? Znowu? Czy ty nie masz innych metod ściągania mnie z czegoś do leżenia? – usiadła po turecku, opierając się plecami o stolik – Najpierw dostałam od ciebie w twarz, bo nie mogłyście mnie obudzić, czego wynikiem było to, że wylądowałam na niezbyt wygodnej, betonowej ziemi. – posłała jej mordercze spojrzenie – A teraz jeszcze zwalasz mnie, z własnej kanapy, w moim własnym domu! – ze słowa na słowo jej głos robił się o oktawę wyższy.
            - Nie marudź –pociągnęła łyk z butelki, którą odkręciła w czasie słów Diany – Tym razem wylądowałaś na dywanie – dokończyła z uśmiechem i po raz kolejny przystawiła plastikowe naczynie do ust.
            Dla rudowłosej to było za dużo. Wstała i nacisnęła butelkę tak, że cała jej zawartość rozprysła się na twarzy przyjaciółki. Camille otworzyła ze zdziwienia usta, a woda powoli zaczęła spływać jej na koszulkę.
            - Zabiję cię, idiotko! – warknęła i porzuciła pustą butelkę na kanapę. Szybko podniosła się i rzuciła się na Dianę. Jednak dziewczyna zdążyła zrobić unik i wybuchła śmiechem, w chwili gdy czarnowłosa wylądowała pod niskim stolikiem.
            Liliana nie mogła patrzeć biernie na zabawę przyjaciółek, więc pozostawiwszy list i torebkę na fotelu, wstała i podeszła od tyłu, do niczego nie spodziewającej się Diany, która nadal się śmiała. Złapała ją za nadgarstki, wyginając ręce za plecy. Ruda wydała z siebie cichy jęk zaskoczenia. Następnym ruchem blondynki był przygwożdżenie przyjaciółki do podłogi. Dla pewności przycisnęła swoje kolano do jej pleców.
            - Zwycięstwo! – krzyknęła.
            - To jest nie fair! Dwie przeciwko jednej!
            - Zachowujesz się jak pięciolatek. To jest nie fair. – zaczęła ją przedrzeźniać.
            Diana ruszyła się niespokojnie, ale gdy nie udało jej się uwolnić, krzyknęła:
            - Dobra, tym razem wygrałyście.
            - Ale to nie koniec moja kochana – powiedziała z uśmiechem Liliana do jej ucha.
            - Jak to nie? – słychać było lekki strach w jej głosie.
            - Wiesz, mi nic nie zrobiłaś, ale nie mogłam tak patrzeć jak Camille ląduje pod twoim stolikiem, więc jej pomogłam. Teraz to ona odegra ważną rolę w twojej karze. Spójrz jak ona teraz wygląda.
            Diana spojrzała. Idealny makijaż przyjaciółki spływał jej po twarzy, włosy znajdujące się najbliżej twarzy zamieniły się w czarne, okapujące wodą stronki, a miętowa bluzka miała ciemniejsze plamy przy dekolcie. Spódnica była pognieciona po bliskim spotkaniu z podłogą.
            Camille zbliżała się powoli do Diany z wyrazem zemsty na twarzy. Uklękła obok niej i wbiła jej dwa palce w żebra. Ruda zaczęła się wić. Kierowana żądzą zemsty przyjaciółka, złapała swoimi dłońmi, dwa boki Diany i zaczęła poruszać palcami tak, że jeździła po jej żebrach.
            Liliana widząc jak koleżanka się wije, jednocześnie piszcząc, śmiejąc i płacząc puściła jej nadgarstki i zdjęła nogę z pleców. Podniosła się i wyciągnęła ręce nad głowę przeciągając się. Diana zauważając, że jest już wolna, odtoczyła się od przyjaciółki i szybko stanęła na nogi, ustawiając się w pozycji bojowej. Ustała na zgiętych nogach, z prawą z przodu, a ręce miała zwinięte w pięści przed twarzą.
            Camille też wstała i stanęła w tej samej pozycji. Blondynka zrezygnowana stanęła między nimi i powiedziała:
            - Jak znam życie, będziecie ze sobą walczyć do momentu aż któraś z was nie opadnie z sił. Ja nie mam tyle czasu, muszę iść odebrać koszulkę, a wy idziecie ze mną. Ty! – spojrzała na Lilianę – Na górę, weź szybki prysznic, przebierz się i zrób coś, żeby nie wyglądać ja trup. A ty – zerknęła na Camille – weź jakąś jej bluzkę, zmyj ten swój makijaż i zrób coś z włosami.
            Dziewczyny stanęły normalnie i ramię w ramię poszły na schody.
            - A co ty będziesz robić? – spytała Diana, stojąc na pierwszym stopniu.
            - Idę z wami, włączę muzykę na ful i położę się na twoim łóżku. – podeszła do fotela i zebrała swoje rzeczy, przechodząc obok stolika zgarnęła kopertę z napisem Diana i wyłączyła telewizor, który cały czas grał. – A i zapomniałam wam powiedzieć, macie godzinę.
            Nastolatki zrezygnowane wdrapały się na górę, a Liliana doszła do wniosku, że zabawa jej najlepszych przyjaciółek, pozwoliła na to, że oderwała się od rozmyślań co może się kryć za tymi wszystkimi, dziwnymi rzeczami.
            Weszła po schodach i skierowała się do pokoju Diany. Słyszała szumiącą wodę łazience. Camille znalazła siedzącą na podłodze, w stercie ciuchów, które tak w krótkim czasie zdołała wyciągnąć z szafy. Blondynka podeszła po odtwarzacza, ale zanim włączyła muzykę z łazienki doszedł jej uszu, krzyk Diany:
            - Jeżeli wywalisz mi wszystkie bluzki z szafy, to cię zabiję! Niedawno je układałam.
            - Za późno – odkrzyknęła z uśmiechem.
            Liliana włączyła odtwarzacz, a z głośników popłynął zespół Asking Alexandria z utworem A Prophecy. Doszła na łóżku i położyła się wsłuchując się w głos wokalisty zespołu.
            Po chwili poczuła dziwne swędzenie, na plecach, dokładnie na łopatkach. Wygięła rękę tak, by mogła się podrapać, jednak nie przyniosło to ukojenie. Zrezygnowana zacisnęła zęby i nic już nie robiła.

***

            Nataniel stał przed lustrem i się sobie przyglądał. Swój czarny, wełniany sweter musiał zamienić na T-shirt. Wybrał czarny z zespołem Asking Alexandria, w papierach wyczytał, że jest to jeden z ulubionych zespołów Wybranki. Bawełniane, beżowe spodnie, zmienił na czarne rurki, a na stopy wcisnął zielone trampki, pasujące do intensywnie zielonych oczu. Na ramiona zarzucił czarną skórzaną ramoneskę. Spojrzał ostatni raz w lustro i przeczesał dłonią swoje trochę przydługie ciemnobrązowe włosy.  
            Kiedy kierował się w stronę garderoby, drzwi otworzyły się na z hukiem na całą szerokość, a prawe skrzydło walnęła w ścianę.
            - Idioto, może trochę lżej – odezwał się Nataniel, nie patrząc w tamtym kierunku.
            - Och, przepraszam – powiedział przybysz i po cicho zamknął drzwi. – Lepiej? – zapytał.
            - O wiele, przynajmniej nie rozwalasz mi drzwi i ścian. – uśmiechnął się kpiąco
            Nataniel wszedł do garderoby i wygrzebał z jednej z szuflad Calamum.
            - Noah, a tak w ogóle to po co ty do mnie przylazłeś? – słychać było głos z wnętrza pomieszczenia. W tym czasie przybysz ułożył się wygodnie na łóżku, kotłując przy tym całą kołdrę. – Chyba nie po to, abym oglądał twój krzywy ryj?
            - A właśnie, że po to. – włożył dłonie pod głowę i wcale nie przejął się przezwiskiem. – Odczuwałem takie dziwne uczucie, że chciałbyś kogoś zabić, więc pomyślałam, że się za mną cholernie stęskniłeś.
            - Wiesz, że ty zawsze jesteś pierwszy na mojej liście osób, które chcę zabić, ale dziś ten zaszczyt nie miał przypaść tobie. – stanął przed łóżkiem i oparł dłonie o ciemno brązową ramę. W prawej dłoni trzymał Calamum.
            - Powiedz mi, po raz szósty w tym tygodniu, dlaczego zgodziłem się być twoim nectunt?
            - Urzekła cię pewnie moja uroda, ewentualnie charakter, ale bardziej bym stawiał na wygląd. – czuć było przekonanie w jego głosie.
            - Stawiał bym na coś innego – odpowiedział po chwili.
            - To po co się mnie pytasz, jak wiesz? – zapytał się sucho.
            - No właśnie nie wiem, ale jak się dowiem to jak najszybciej przybiegnę i ci powiem. – mruknął. – A właściwie to gdzie ty się wybierasz w tym stroju? I nie chciałbym nic mówić, ale nie wyglądasz porywająco z tym smętnym i udręczonym wyrazem twarzy.
            - No to nic nie mów – warknął i pokazał zęby. Po chwili przybrał normalny wyraz twarzy. – Roxanne wysyła mnie na Ziemię – powiedział z westchnieniem.
            - Co?! – poderwał się z łóżka – Ciebie?! Zapomniała co ostatnio wyczyniałeś?!
            Nataniel wycofał się na środek pokoju, skrzyżował ręce na piersi i powiedział sucho:
            - Widocznie, ale wtedy to był jej plan. Teraz mam ułożyć własny. – dodał.
            - Matko Boska! – ryknął Noah. – Ona chyba tego nie przemyślała!
            - Ale ty nie wiesz po co mam lecieć na Ziemię. – rozciągnął swoje usta w leniwym aroganckim uśmiechu.
            Dla Noaha ten uśmiech wystarczył.
            - Nie mów mi, że masz iść po Wybrankę?
            Kiedy brunet nie odpowiadał, a tylko się uśmiechał Noah wziął to jako potwierdzenie jego obaw.
            - Ta kobieta już nie myśli! Zapomniała ile sprzątania było po tobie ostatnio! To przez ten twój wybuchowy charakter. Potrafisz być spokojny i bezczelny, jedziesz z sarkazmem po wszystkich, ale twój temperament jest olbrzymi! Ostatnim razem, prawie rozwaliłeś całe ziemskie miasteczko.
            - Tak – powiedział i znowu się uśmiechnął. – I pomyśleć, że to by się nie zdarzyło, gdyby Eva nie była taką nachalną, ludzką dziewczyną – urwał i dodał po chwili – A najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że muszę poinformować Wybrankę, że jest Nefilim, a Roxanne nic nie powiedziała jak mam to zrobić, więc mam wolną rękę. – i znów ten jego uśmiech. Zupełnie zapomniał, że nie dawno wygłaszał na ten pomysł wielkie niezadowolenie.
            - Matko Boska – mruknął Noah i ukrył twarz w dłoniach, kiedy usiadł na łóżko.
            - Cieszę się, że we mnie wierzysz. – powiedział kwaśno. – Może mi pomożesz? – podszedł i wręczył mu Calamum.
            - Jasne. – Noah był jeszcze oszołomiony. -  Ściągaj tą kurkę i podciągnij podkoszulek. Narysować wszystkie potrzebne?

            - Yhym – mruknął Nataniel i podciągnął koszulkę. Już po chwili poczuł na placach zimny dotyk przedmiotu, a w miarę ruchów dłoni Noaha zimno zamieniało się w przejmujące całe ciało ciepło.

9 komentarzy:

  1. Kolejna niesamowita część!!! Nie mam się do czego przyczepić...Pomysł fabuły jak zwykle genialny. Dialogi i opisy są świetne;D Jak sądzę nie cierpisz na brak weny-zazdroszczę;)Z każdym kolejnym fragmentem czuję się jakbym czytała książkę,która, niezaprzeczalnie, coraz bardziej wciąga mnie w porywający świat Nefilim. Dlatego już czekam na następna partię:)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite, naprawdę. Piszesz z taką lekkością, a pomysł świetny. Czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma GeminiGirl, a ktoś musi poprawić błędy :P Fragment o To – gdzieś tam jest „nieznacznie” – przysłówek odprzymiotnikowy, więc razem, a masz oddzielnie. Drugi błąd w drugim akapicie o To „znalazł” i „zrehabilitował”, a wcześniej pisałaś w nijakim.

    To chyba wszystko. Swoją drogą ja nie umiem ustawiać akapitów :(

    „Przeszukała wszystkie torebki, aż w końcu natrafiła na tą z portfelem.” – Skąd ja to znam. Trzeba by mieć portfeli tyle co torebek, jeszcze każdy z kasą xD

    Świetny rozdział. Warto było tyle czekać xD

    Życzę weny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyłapanie błędów. Nie jestem robotę i wszystkich nie wyłapię. Cieszy mnie, że ktoś uważnie czyta to, co tworzę.

      Akapity wstawiam naciskając osiem razy spację, ale to tylko przy pierwszym. Później kopiuję te osiem spacji i wklejam tam gdzie ma być. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi. : P

      Usuń
  4. Szczerze Ci powiem, że nienawidzę powieści "fantasy", ale Ty sprawiłaś tym opowiadaniem, że chcę je czytać. Bardzo mi się podoba. Jest długi, konkretny i czekam na WIĘCEJ < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. "Misją To było zabranie Wybranki do piekieł [...]". - Misją Tego.

    "Liliana nie mogła patrzeć się biernie na zabawę przyjaciółek [...]". - Bez "się".

    "- Dobra, tym razem wygraliście." - Nie "wygraliście", tylko "wygrałyście". "Wygraliście" mogłabyś zastosować, gdyby wśród atakujących ją dziewczynach był przynajmniej jeden chłopak lub gdyby to byli sami chłopacy. Jeżeli natomiast mamy do czynienia wyłącznie z dziewczynami, to wówczas należy użyć "wygrałyście".

    Tyle z błędów najbardziej rzucających się w oczy. Strona techniczna za nami.

    Fabuła? Oj, mam ogromną nadzieję, że Nathaniel straci nad sobą panowanie i zrobi jakiś burdel na Ziemi. Chcę o tym poczytać, no chcę, chcę, CHCĘ O TYM POCZYTAĆ! xD Normalnie już go lubię. Jego kumpla zresztą też. Całkiem niezły "zespół" stanowią. Obsypią się epitetami, zmierzą i spiorunują wzrokiem, ale wszystko gra i tańczy. ^^

    Ciekawi mnie ostatni pobyt Nathaniela na Ziemi. xD Rozwalić miasteczko przez dziewczynę? Nooo... Chciałabym to zobaczyć, a przynajmniej oczami wyobraźni. ;P

    Jak zwykle jestem pod wrażeniem jeśli chodzi o objętość tekstu. Ma to jakieś 5-6 stron, tak na oko. Mój najdłuższy rozdział ma prawie 7 i jeszcze nie został opublikowany, ale jakby co... to rozdział numer 5, który jakoś tak w czerwcu albo w lipcu powinien się pojawić (wraz z innymi zaległymi).

    Chcę też zobaczyć, jak Nathaniel przekazuje Wybrance informację, że jest Nefilim. Coś czuję, że może być zabawnie, skoro chłopak jest takim kombinatorem. xD Och, jak ja kocham inteligentnych chłopaków. *^* Szkoda, że tak mało ich na świecie. T^T

    Działaj, działaj. Pisz, pisz. Zaskocz mnie i rozbaw do łez, jeśli możesz, bo dawno nie miałam okazji poznać takiego bohatera książkowego jak Nathaniel. On już w tym momencie skradł moje serce! *^*

    Pozdrawiam serdecznie,
    GeminiGirl...;)

    P.S.
    Wybacz za tak późne komentowanie. Potrzebowałam czasu na opróżnienie mózgu ze śmieci, aby przyjąć coś na miarę takiego geniuszu, jaki piszesz Ty. ^^

    Ej, dlaczego masz weryfikację obrazkową włączoną? A jakbym chciała skomentować z komórki, to dostępu bym nie miała, bo obrazek w całości mi się nie ładuje na telefonie. Weź się tej weryfikacji pozbądź, ok? Bo wkurza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że mam wyłączoną weryfikację, no cóż... Wyłączę.

      Nad przekazaniem informacji Wybrance się jeszcze zastanawiam. To jest jeden z najważniejszych momentów i chcę, żeby był perfekcyjny. xD

      Usuń
    2. Bez kitu, ale nie mogę się doczekać tego momentu. xD

      Usuń
  6. Bardzo fajny blog, lubię nefilimów, czekam na kolejna notkę

    OdpowiedzUsuń