Roxanne stała w komnacie Braci i
z niecierpliwością czekała na przybycie strażnika, wraz z Natanielem. Z nerwów
skubała rękawy sukni. Może i byłą księżniczką i tymczasową królową, ale to Milczące Rodzeństwo miało decydujące
zdanie. Usłyszała dźwięk naciskanej klamki, a po chwili drzwi się otworzyły.
Odwróciła głowę w tamtym kierunku.
W progu stanął chłopak, a
właściwie już mężczyzna. Odprawił strażnika, a sam wszedł do pomieszczenia i
zamknął za sobą drzwi. Podszedł powoli do Roxanne.
- W czym mogę służyć, wasza
wysokość? – zobaczył jej karcące
spojrzenie i od razu się zreflektował. – Przepraszam. W czym mogę służyć,
Roxanne? – powiedział z naciskiem na jej imię.
Rudowłosa posłała mu promienny
uśmiech, on w odpowiedzi uniósł tylko lekko kąciki ust. Od kilku tygodni rzadko
okazywał inne uczucia niż złość, arogancja, obojętność, wszyscy wiedzieli
dlaczego – Amy. Wyjechała jakiś czas temu na misję i nie odzywała się od kilku
dni. Nataniela bolało, że nie mógł pojechać tam z nią.
Będziesz nam potrzebny w pewnym zadaniu, powiedział brat
Zachariasz, a jego słowa znalazły się zarówno u chłopaka, jak i u Roxanne w
głowie.
- W jakim? – spojrzał po kolei na
każdego z braci, a następnie zatrzymał wzrok na Roxanne. Oczekiwał odpowiedzi
od niej. Jak każdy nienawidził, gdy ktoś grzebie w jego myślach. Słyszeć swój głosik w głowie to jest czasem za dużo,
a dwa i więcej to jest nie do wytrzymania.
- Potrzebujemy krzepkiego,
wykwalifikowanego nastolatka, który pomoże nam sprowadzić Wybrankę do naszego
królestwa, gdzie będzie mogła przejść odpowiednie szkolenie i pokonać Lucyfera.
- A na czym dokładnie będzie
polegało moje zadanie?
- Zostaniesz wysłany na Ziemię.
Otrzymasz oczywiście pierścień, który pozwoli ci w każdej chwili wrócić do Angel
Wings. Twoim głównym zadaniem będzie przekazanie podstawowych informacji na
temat tego jaką istotą jest oraz nakłonienie jej do przybycia w nasze strony.
A, że jesteś przystojnym nastolatkiem, myślimy, że tobie to się uda lepiej, niż
komu innemu.
- Bardzo dziękuję za komplement i
za powierzenie tak odpowiedzialnego zadania. – Roxanne dostrzegła błysk w jego
oku. – Ale jak ty to sobie wyobrażasz. Znajdę ją na ulicy i wykrzyczę jej w
twarz: Ej, dziewczyno. Jesteś Nefilim.
Jesteś Wybranką. Dzięki tobie możemy wygrać wojnę, a teraz chodź ze mną do
mojego królestwa? Uwierz mi Roxanne, to nie przejdzie. Będzie uważać mnie
za durnia, który uciekł z zakładu psychiatrycznego, wyśmieje mnie i pójdzie
dalej.
- Zdam się na twoją inwencję
twórczą. Ma być ładnie i żebyś mi jej nie wystraszył – powiedziała i
uśmiechnęła się z przekąsem. – Masz godzinę, weź wszystko co potrzebujesz,
narysuj sobie znaki. Jak będziesz gotowy
to przyjdź. Możesz odejść.
- Dziękuję, wasza wysokość. –
zrobił głęboki, wręcz ironiczny ukłon.
Odwrócił się, podszedł do drzwi i
wyszedł. Idąc korytarzem, mruczał pod nosem:
- Tak, najlepiej jest zrzucać
takie zadania na mnie i powiedzieć, że mam wykazać się pomysłowością. ‘Zdam się na twoją inwencję twórczą’. Co
ona sobie myśli? Nie jestem poetą i nie sypię pomysłami jak z rękawa. – doszedł
do drzwi swojej komnaty i je pchnął. Wszedł do środka z westchnieniem i
podszedł do komody, szykując najpotrzebniejsze rzeczy.
***
Liliana zaparkowała samochód na podjeździe
swojego domu. Wysiadając z auta rzuciła Camille, że zaraz wróci, musi coś tylko
wziąć. Szybko podbiegła do drzwi, jednocześnie wyciągając klucze z kieszeni.
Otworzyła je i wpadła do przedpokoju. Przefrunęła nad schodami, ledwo dotykając
trampkami podłogi. Weszła do pokoju i zaczęła szukać swojego portfela.
Zupełnie zapomniała, że ma
dzisiaj ostatni termin odbioru koszulki. Przeszukała wszystkie torebki, aż w
końcu natrafiła na tą z portfelem. Wyjęła ją z szafki i już powoli zeszła na
dół. Wychodziła z założenia, że powinna mieć tyle samo portfeli co torebek i do
tego pełnych pieniędzy.
Uspokojona, skierowała się do
kuchni, podeszła do lodówki i wyciągnęła butelkę zimnej wody. Odkręciła ją i
pociągnęła dwa długie łyki. Dzień był nadzwyczaj gorący.
Zakręcając butelkę i wrzucając ją
do torby, która wisiała na jej prawym ramieniu, zauważyła kopertę opartą o
wazon z kwiatami, stojący pod oknem. Podeszła. Na białym papierze widniało jej
imię. Liliana rozpoznała pismo matki.
Pewnie chciała mi przypomnieć o koszulce, pomyślała i włożyła
kopertę do torebki.
Podbiegła do drzwi wyjściowych i
zamknęła je na klucz. Podchodząc do auta, zauważyła, że Diana już nie śpi.
Usiadła na miejsce kierowcy, a torbę wrzuciła do tyłu. Odpalając auto
powiedziała do swojej rudowłosej koleżanki:
- Strasznie wyglądasz, jakby cię
pod pociąg wrzucili.
- Wiem – powiedziała i się
wykrzywiła – Jeszcze gorzej się czuję. Nic nie pamiętam. Mogłybyście mi
opowiedzieć, pamiętam do momentu kiedy Derek wpadł do basenu, a za nim zrobili
to inni ludzie.
- To wcześnie odleciałaś, moja
droga. Już ci wszystko wyjaśniam. – Camille podjęła opowieść.
Liliana przysłuchiwała się jednym
uchem rozmowy przyjaciółek. Patrzyła na drogę, ale jej myśli były na innej
planecie.
A może mama jednak nie pisze w liście o mojej koszulce. Przecież jakby
miała to być taka krótka wiadomość to po co koperta? Wystarczyło napisać na
kartce dużymi literami „KOSZULKA”. Coś jest nie w porządku. Najpierw
chusteczki, niedokończona kawa, a teraz list. Muszę się dowiedzieć o co chodzi.
Jej rozmyślania przerwał głośny śmiech jej przyjaciółek.
- A ty co o tym myślisz? –
spytała Camille.
- O czym?
- Nie słuchałaś nas! –
powiedziała z wyrzutem Diana.
- No wybacz mi, ale nie zawsze
chce mi się słuchać tego waszego biadolenia – rzekła z udawanym oburzeniem.
- No, ale w takich chwilach jak
moja pamięć i to, że nie wiem gdzie się szlajałam mogłabyś posłuchać i pomóc –
powiedziała Diana.
- Tak, teraz to moja wina, że się
upiłaś! – rzuciła jej mordercze spojrzenie.
- Wiecie, że uwielbiam słuchać
waszej wymiany zdań, ale Liliana właśnie przejechałaś obok domu Diany –
odezwała się Camille.
- O cholera, rzeczywiście – gdy
to powiedziała, zaczęła zawracać. Kiedy samochód stanął już na podjeździe,
pierwsza wyszła Diana i poleciała otworzyć drzwi. Powoli z pojazd wyszła
Camille, a następnie Liliana.
Nagle ogarnęła ją niepowtarzalne
ciepło temperatura podskoczyła o dobre dziesięć stopni, pot zaczął spływać jej
z karku. Niewzruszona wcisnęła na pilocie przycisk, który automatycznie zamknął
auto. Po chwili usłyszała za sobą, dziwny, cichy jęk. Odwróciła się. W chwili
gdy to zrobiła gorąco ustąpiło. Z lekkim zdziwieniem i niedowierzaniem
wzruszyła ramionami i powolnym krokiem poszła z przyjaciółką, zamykając za sobą
drzwi.
Od razu zauważyła, że Diana leży
w salonie na kanapie, z poduszką na głowie. Czarnowłosa skierowała się do
kuchni, trzymając się za głowę, po butelkę wody i tabletkę przeciwbólową.
Liliana zrezygnowana stanami przyjaciółek usiadła na fotelu, przerzucając nogi
nad bocznym oparciem. Wygrzebała z torby list i zaczęła rozrywać kopertę.
***
To wychodziło ze swojego Królestwa, na powierzchnię ziemską. Pan mu
ufał. Pan powierzył mu bardzo odpowiedzialne zadanie. Pan będzie oczekiwał, że To je wykona, musi je wykonać. To wychodząc z Królestwo zostało upomniane
skinieniem głowy. Nie było to skinienie przyjacielskie, a skinienie wyższości,
skinienie, które oznaczało: Wykonaj misję
albo nie wracaj!
To musiało ją wykonać, musiało wrócić do domu.
Misją To było zabranie Wybranki do piekieł, To musiało znaleźć ją przed tymi wszystkowiedzącymi,
zapatrzonymi w sobie Nefilim. Oni są
złem tego świata, nie To i jego
pobratymcy! Pan chcę tylko władzy, a oni panoszą się i zabijają, tłumacząc się
tym, że utrzymują równowagę. Gówno prawda! Robią to, bo uwielbiają patrzeć jak
ktoś wije się w ostatnich sekundach życia. Wtedy na ich twarzy wykwita uśmiech
zadowolenia. Ohydne istoty! One muszą zginąć i Pan tego dokona, pan ich pokona
i wtedy on będzie z uśmiechem na twarzy patrzeć na ich śmierć. Usta To wykrzywiły się nie znacznie, ale tak,
że ukazały się jego wielkie, zaostrzone zęby.
To znalazł się na powierzchni i od razu zauważyło dziewczyny. Pierwsza
z tej dziwnej mechanicznej rzeczy wyszła rudowłosa dziewczyna. To przestraszyło się na jej widok. Policzki
miała od czegoś czarne, włosy sterczące na wszystkie strony, ubiór podciągnięty
wysoko, ukazujący za wiele. Druga z mechanizmu wyszła czarnowłosa dziewczyna.
Wyglądała o niebo lepiej od poprzedniej. Miała ładny ubiór i ładną, przyjemną
twarz. Na koniec wysiadła z auta blondynka. To
uznało, że była najpiękniejsza z tej trójki. Nacisnęła na jakimś dziwnym
przedmiocie przycisk i z pojazdu wydobył się dziwny, piszczący dźwięk. To chcąc nie chcąc, wydało z siebie
cichy jęk i pomruk.
To przez myśl przeszło, że nie wie, która jest Wybranką, ale zaraz
się zrehabilitował i stwierdził, że wybór jest prosty.
***
Kiedy Liliana rozerwała kopertę i
zaczęła wyciągać list, z kuchni przyszła Camille z butelką wody w prawej ręce i
z białą kopertą w drugiej.
- To jest do ciebie – powiedziała
do Diany. – Pewnie mama zostawiła Ci list z instrukcjami – dodała z uśmiechem i
rzuciła list na plecy przyjaciółki.
Lilianie wszystko, po raz
kolejny, wydawało się dziwnie.
To wszystko musi się jakoś łączyć. Musi, do cholery, myślała zawzięcie,
zapominając o swoim liście.
Diana wykręciła rękę tak, że
zdjęła list z pleców i położyła go na stolik, stojący obok kanapy. Czarnowłosa
zrzuciła cierpiącą przyjaciółkę z sofy i sama zajęła jej miejsce, jednocześnie
włączając telewizor.
- Serio? Znowu? Czy ty nie masz
innych metod ściągania mnie z czegoś do leżenia? – usiadła po turecku,
opierając się plecami o stolik – Najpierw dostałam od ciebie w twarz, bo nie
mogłyście mnie obudzić, czego wynikiem było to, że wylądowałam na niezbyt
wygodnej, betonowej ziemi. – posłała jej mordercze spojrzenie – A teraz jeszcze
zwalasz mnie, z własnej kanapy, w moim własnym domu! – ze słowa na słowo jej
głos robił się o oktawę wyższy.
- Nie marudź –pociągnęła łyk z
butelki, którą odkręciła w czasie słów Diany – Tym razem wylądowałaś na dywanie
– dokończyła z uśmiechem i po raz kolejny przystawiła plastikowe naczynie do
ust.
Dla rudowłosej to było za dużo.
Wstała i nacisnęła butelkę tak, że cała jej zawartość rozprysła się na twarzy
przyjaciółki. Camille otworzyła ze zdziwienia usta, a woda powoli zaczęła
spływać jej na koszulkę.
- Zabiję cię, idiotko! – warknęła
i porzuciła pustą butelkę na kanapę. Szybko podniosła się i rzuciła się na
Dianę. Jednak dziewczyna zdążyła zrobić unik i wybuchła śmiechem, w chwili gdy czarnowłosa
wylądowała pod niskim stolikiem.
Liliana nie mogła patrzeć biernie na zabawę przyjaciółek, więc pozostawiwszy list i torebkę na fotelu,
wstała i podeszła od tyłu, do niczego nie spodziewającej się Diany, która nadal
się śmiała. Złapała ją za nadgarstki, wyginając ręce za plecy. Ruda wydała z
siebie cichy jęk zaskoczenia. Następnym ruchem blondynki był przygwożdżenie
przyjaciółki do podłogi. Dla pewności przycisnęła swoje kolano do jej pleców.
- Zwycięstwo! – krzyknęła.
- To jest nie fair! Dwie
przeciwko jednej!
- Zachowujesz się jak
pięciolatek. To jest nie fair. – zaczęła ją przedrzeźniać.
Diana ruszyła się niespokojnie,
ale gdy nie udało jej się uwolnić, krzyknęła:
- Dobra, tym razem wygrałyście.
- Ale to nie koniec moja kochana
– powiedziała z uśmiechem Liliana do jej ucha.
- Jak to nie? – słychać było
lekki strach w jej głosie.
- Wiesz, mi nic nie zrobiłaś, ale
nie mogłam tak patrzeć jak Camille ląduje pod twoim stolikiem, więc jej
pomogłam. Teraz to ona odegra ważną rolę w twojej karze. Spójrz jak ona teraz
wygląda.
Diana spojrzała. Idealny makijaż
przyjaciółki spływał jej po twarzy, włosy znajdujące się najbliżej twarzy
zamieniły się w czarne, okapujące wodą stronki, a miętowa bluzka miała
ciemniejsze plamy przy dekolcie. Spódnica była pognieciona po bliskim spotkaniu
z podłogą.
Camille zbliżała się powoli do
Diany z wyrazem zemsty na twarzy. Uklękła obok niej i wbiła jej dwa palce w
żebra. Ruda zaczęła się wić. Kierowana żądzą zemsty przyjaciółka, złapała
swoimi dłońmi, dwa boki Diany i zaczęła poruszać palcami tak, że jeździła po
jej żebrach.
Liliana widząc jak koleżanka się
wije, jednocześnie piszcząc, śmiejąc i płacząc puściła jej nadgarstki i zdjęła
nogę z pleców. Podniosła się i wyciągnęła ręce nad głowę przeciągając się.
Diana zauważając, że jest już wolna, odtoczyła się od przyjaciółki i szybko
stanęła na nogi, ustawiając się w pozycji bojowej. Ustała na zgiętych nogach, z
prawą z przodu, a ręce miała zwinięte w pięści przed twarzą.
Camille też wstała i stanęła w
tej samej pozycji. Blondynka zrezygnowana stanęła między nimi i powiedziała:
- Jak znam życie, będziecie ze
sobą walczyć do momentu aż któraś z was nie opadnie z sił. Ja nie mam tyle
czasu, muszę iść odebrać koszulkę, a wy idziecie ze mną. Ty! – spojrzała na
Lilianę – Na górę, weź szybki prysznic, przebierz się i zrób coś, żeby nie
wyglądać ja trup. A ty – zerknęła na Camille – weź jakąś jej bluzkę, zmyj ten
swój makijaż i zrób coś z włosami.
Dziewczyny stanęły normalnie i
ramię w ramię poszły na schody.
- A co ty będziesz robić? –
spytała Diana, stojąc na pierwszym stopniu.
- Idę z wami, włączę muzykę na
ful i położę się na twoim łóżku. – podeszła do fotela i zebrała swoje rzeczy,
przechodząc obok stolika zgarnęła kopertę z napisem Diana i wyłączyła telewizor, który cały czas grał. – A i zapomniałam wam powiedzieć,
macie godzinę.
Nastolatki zrezygnowane wdrapały
się na górę, a Liliana doszła do wniosku, że zabawa jej najlepszych
przyjaciółek, pozwoliła na to, że oderwała się od rozmyślań co może się kryć za
tymi wszystkimi, dziwnymi rzeczami.
Weszła po schodach i skierowała
się do pokoju Diany. Słyszała szumiącą wodę łazience. Camille znalazła siedzącą
na podłodze, w stercie ciuchów, które tak w krótkim czasie zdołała wyciągnąć z
szafy. Blondynka podeszła po odtwarzacza, ale zanim włączyła muzykę z łazienki
doszedł jej uszu, krzyk Diany:
- Jeżeli wywalisz mi wszystkie
bluzki z szafy, to cię zabiję! Niedawno je układałam.
- Za późno – odkrzyknęła z
uśmiechem.
Liliana włączyła odtwarzacz, a z
głośników popłynął zespół Asking Alexandria
z utworem A Prophecy. Doszła na łóżku
i położyła się wsłuchując się w głos wokalisty zespołu.
Po chwili poczuła dziwne
swędzenie, na plecach, dokładnie na łopatkach. Wygięła rękę tak, by mogła się
podrapać, jednak nie przyniosło to ukojenie. Zrezygnowana zacisnęła zęby i nic
już nie robiła.
***
Nataniel stał przed lustrem i się
sobie przyglądał. Swój czarny, wełniany sweter musiał zamienić na T-shirt.
Wybrał czarny z zespołem Asking Alexandria, w papierach wyczytał, że jest to
jeden z ulubionych zespołów Wybranki. Bawełniane, beżowe spodnie, zmienił na
czarne rurki, a na stopy wcisnął zielone trampki, pasujące do intensywnie
zielonych oczu. Na ramiona zarzucił czarną skórzaną ramoneskę. Spojrzał ostatni
raz w lustro i przeczesał dłonią swoje trochę przydługie ciemnobrązowe włosy.
Kiedy kierował się w stronę garderoby,
drzwi otworzyły się na z hukiem na całą szerokość, a prawe skrzydło walnęła w
ścianę.
- Idioto, może trochę lżej – odezwał
się Nataniel, nie patrząc w tamtym kierunku.
- Och, przepraszam – powiedział
przybysz i po cicho zamknął drzwi. – Lepiej? – zapytał.
- O wiele, przynajmniej nie
rozwalasz mi drzwi i ścian. – uśmiechnął się kpiąco
Nataniel wszedł do garderoby i
wygrzebał z jednej z szuflad Calamum.
- Noah, a tak w ogóle to po co ty
do mnie przylazłeś? – słychać było głos z wnętrza pomieszczenia. W tym czasie
przybysz ułożył się wygodnie na łóżku, kotłując przy tym całą kołdrę. – Chyba
nie po to, abym oglądał twój krzywy ryj?
- A właśnie, że po to. – włożył
dłonie pod głowę i wcale nie przejął się przezwiskiem. – Odczuwałem takie
dziwne uczucie, że chciałbyś kogoś zabić, więc pomyślałam, że się za mną
cholernie stęskniłeś.
- Wiesz, że ty zawsze jesteś
pierwszy na mojej liście osób, które chcę zabić, ale dziś ten zaszczyt nie miał
przypaść tobie. – stanął przed łóżkiem i oparł dłonie o ciemno brązową ramę. W
prawej dłoni trzymał Calamum.
- Powiedz mi, po raz szósty w tym
tygodniu, dlaczego zgodziłem się być twoim nectunt?
- Urzekła cię pewnie moja uroda,
ewentualnie charakter, ale bardziej bym stawiał na wygląd. – czuć było
przekonanie w jego głosie.
- Stawiał bym na coś innego –
odpowiedział po chwili.
- To po co się mnie pytasz, jak
wiesz? – zapytał się sucho.
- No właśnie nie wiem, ale jak
się dowiem to jak najszybciej przybiegnę i ci powiem. – mruknął. – A właściwie
to gdzie ty się wybierasz w tym stroju? I nie chciałbym nic mówić, ale nie
wyglądasz porywająco z tym smętnym i udręczonym wyrazem twarzy.
- No to nic nie mów – warknął i
pokazał zęby. Po chwili przybrał normalny wyraz twarzy. – Roxanne wysyła mnie na
Ziemię – powiedział z westchnieniem.
- Co?! – poderwał się z łóżka –
Ciebie?! Zapomniała co ostatnio wyczyniałeś?!
Nataniel wycofał się na środek
pokoju, skrzyżował ręce na piersi i powiedział sucho:
- Widocznie, ale wtedy to był jej
plan. Teraz mam ułożyć własny. – dodał.
- Matko Boska! – ryknął Noah. –
Ona chyba tego nie przemyślała!
- Ale ty nie wiesz po co mam
lecieć na Ziemię. – rozciągnął swoje usta w leniwym aroganckim uśmiechu.
Dla Noaha ten uśmiech wystarczył.
- Nie mów mi, że masz iść po Wybrankę?
Kiedy brunet nie odpowiadał, a
tylko się uśmiechał Noah wziął to jako potwierdzenie jego obaw.
- Ta kobieta już nie myśli!
Zapomniała ile sprzątania było po tobie ostatnio! To przez ten twój wybuchowy
charakter. Potrafisz być spokojny i bezczelny, jedziesz z sarkazmem po
wszystkich, ale twój temperament jest olbrzymi! Ostatnim razem, prawie
rozwaliłeś całe ziemskie miasteczko.
- Tak – powiedział i znowu się
uśmiechnął. – I pomyśleć, że to by się nie zdarzyło, gdyby Eva nie była taką
nachalną, ludzką dziewczyną – urwał i dodał po chwili – A najśmieszniejsze jest
w tym wszystkim to, że muszę poinformować Wybrankę, że jest Nefilim, a Roxanne
nic nie powiedziała jak mam to zrobić, więc mam wolną rękę. – i znów ten jego
uśmiech. Zupełnie zapomniał, że nie dawno wygłaszał na ten pomysł wielkie
niezadowolenie.
- Matko Boska – mruknął Noah i
ukrył twarz w dłoniach, kiedy usiadł na łóżko.
- Cieszę się, że we mnie wierzysz.
– powiedział kwaśno. – Może mi pomożesz? – podszedł i wręczył mu Calamum.
- Jasne. – Noah był jeszcze oszołomiony.
- Ściągaj tą kurkę i podciągnij
podkoszulek. Narysować wszystkie potrzebne?
- Yhym – mruknął Nataniel i
podciągnął koszulkę. Już po chwili poczuł na placach zimny dotyk przedmiotu, a
w miarę ruchów dłoni Noaha zimno zamieniało się w przejmujące całe ciało
ciepło.
Kolejna niesamowita część!!! Nie mam się do czego przyczepić...Pomysł fabuły jak zwykle genialny. Dialogi i opisy są świetne;D Jak sądzę nie cierpisz na brak weny-zazdroszczę;)Z każdym kolejnym fragmentem czuję się jakbym czytała książkę,która, niezaprzeczalnie, coraz bardziej wciąga mnie w porywający świat Nefilim. Dlatego już czekam na następna partię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Niesamowite, naprawdę. Piszesz z taką lekkością, a pomysł świetny. Czekam na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńNie ma GeminiGirl, a ktoś musi poprawić błędy :P Fragment o To – gdzieś tam jest „nieznacznie” – przysłówek odprzymiotnikowy, więc razem, a masz oddzielnie. Drugi błąd w drugim akapicie o To „znalazł” i „zrehabilitował”, a wcześniej pisałaś w nijakim.
OdpowiedzUsuńTo chyba wszystko. Swoją drogą ja nie umiem ustawiać akapitów :(
„Przeszukała wszystkie torebki, aż w końcu natrafiła na tą z portfelem.” – Skąd ja to znam. Trzeba by mieć portfeli tyle co torebek, jeszcze każdy z kasą xD
Świetny rozdział. Warto było tyle czekać xD
Życzę weny i pozdrawiam ;)
Dziękuję za wyłapanie błędów. Nie jestem robotę i wszystkich nie wyłapię. Cieszy mnie, że ktoś uważnie czyta to, co tworzę.
UsuńAkapity wstawiam naciskając osiem razy spację, ale to tylko przy pierwszym. Później kopiuję te osiem spacji i wklejam tam gdzie ma być. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi. : P
Szczerze Ci powiem, że nienawidzę powieści "fantasy", ale Ty sprawiłaś tym opowiadaniem, że chcę je czytać. Bardzo mi się podoba. Jest długi, konkretny i czekam na WIĘCEJ < 3
OdpowiedzUsuń"Misją To było zabranie Wybranki do piekieł [...]". - Misją Tego.
OdpowiedzUsuń"Liliana nie mogła patrzeć się biernie na zabawę przyjaciółek [...]". - Bez "się".
"- Dobra, tym razem wygraliście." - Nie "wygraliście", tylko "wygrałyście". "Wygraliście" mogłabyś zastosować, gdyby wśród atakujących ją dziewczynach był przynajmniej jeden chłopak lub gdyby to byli sami chłopacy. Jeżeli natomiast mamy do czynienia wyłącznie z dziewczynami, to wówczas należy użyć "wygrałyście".
Tyle z błędów najbardziej rzucających się w oczy. Strona techniczna za nami.
Fabuła? Oj, mam ogromną nadzieję, że Nathaniel straci nad sobą panowanie i zrobi jakiś burdel na Ziemi. Chcę o tym poczytać, no chcę, chcę, CHCĘ O TYM POCZYTAĆ! xD Normalnie już go lubię. Jego kumpla zresztą też. Całkiem niezły "zespół" stanowią. Obsypią się epitetami, zmierzą i spiorunują wzrokiem, ale wszystko gra i tańczy. ^^
Ciekawi mnie ostatni pobyt Nathaniela na Ziemi. xD Rozwalić miasteczko przez dziewczynę? Nooo... Chciałabym to zobaczyć, a przynajmniej oczami wyobraźni. ;P
Jak zwykle jestem pod wrażeniem jeśli chodzi o objętość tekstu. Ma to jakieś 5-6 stron, tak na oko. Mój najdłuższy rozdział ma prawie 7 i jeszcze nie został opublikowany, ale jakby co... to rozdział numer 5, który jakoś tak w czerwcu albo w lipcu powinien się pojawić (wraz z innymi zaległymi).
Chcę też zobaczyć, jak Nathaniel przekazuje Wybrance informację, że jest Nefilim. Coś czuję, że może być zabawnie, skoro chłopak jest takim kombinatorem. xD Och, jak ja kocham inteligentnych chłopaków. *^* Szkoda, że tak mało ich na świecie. T^T
Działaj, działaj. Pisz, pisz. Zaskocz mnie i rozbaw do łez, jeśli możesz, bo dawno nie miałam okazji poznać takiego bohatera książkowego jak Nathaniel. On już w tym momencie skradł moje serce! *^*
Pozdrawiam serdecznie,
GeminiGirl...;)
P.S.
Wybacz za tak późne komentowanie. Potrzebowałam czasu na opróżnienie mózgu ze śmieci, aby przyjąć coś na miarę takiego geniuszu, jaki piszesz Ty. ^^
Ej, dlaczego masz weryfikację obrazkową włączoną? A jakbym chciała skomentować z komórki, to dostępu bym nie miała, bo obrazek w całości mi się nie ładuje na telefonie. Weź się tej weryfikacji pozbądź, ok? Bo wkurza.
Myślałam, że mam wyłączoną weryfikację, no cóż... Wyłączę.
UsuńNad przekazaniem informacji Wybrance się jeszcze zastanawiam. To jest jeden z najważniejszych momentów i chcę, żeby był perfekcyjny. xD
Bez kitu, ale nie mogę się doczekać tego momentu. xD
UsuńBardzo fajny blog, lubię nefilimów, czekam na kolejna notkę
OdpowiedzUsuń