czwartek, 25 lipca 2013

Gam-Og

            Jest to opowiadanie, które brało udział w konkursie, pt.: "Łańcuch kołysał się u nóg...", na blogu Fair Gaol. Konkurs polegał na stworzeniu opowiadania, którym tematem przewodnim było więzienie
            Opowiadanie byłoby dłuższe, ale zasady konkursu były jasne: trzeba było ustawić określone ustawienia Worda i nie wolno przekroczyć ośmiu stron, co z początku mnie przeraziło, bo bałam się, że nie wyduszę z siebie nawet trzech. Jednak wyszło inaczej. 
            Kiedy skończyłam pisać, miałam zapełnione wszystko do ostatniej linijki, więc postanowiłam posprawdzać ustawienia Worda. Bach! Miałam za małą interlinię... Załamałam się, bo tekst wydłużył się o stronę. Zmuszona zostałam do usunięcia tekstu, nie ukrywam, że pierwotna, dłuższa wersja bardziej mi się podobała, ale cóż robić... 
            Wysokiego miejsca w konkursie nie zajęłam, ale jestem dumna, że odważyłam się wziąć udział.
            Dobra, dosyć tej bezsensownej paplaniny. Przed wami moje opowiadanie, o jakże dziwnym tytule.

~*~

GAM-OG


Podłogi, sufity i ściany były z czarnego kamienia. Co trzy metry ścianę przecinały dwumetrowe białe kraty. Korytarze, jak i pomieszczenia więźniów, oświetlały pochodnie, świecące białym światłem, które utrzymywane było magią, taką samą, którą utrzymywano palące się, wielkie ognisko na placu. W celach było po dwie, ewentualnie trzy osoby. Mieli tylko jedną pochodnię, która gasła kiedy była cisza nocna, a budziła się do życia o świcie. To znaczy, odbywający karę tak myśleli. W żadnej celi nie było okien.
            Więzienie było ogromne i czarne. Sam budynek zajmował jeden hektar, za nim rozciągał się wielki labirynt, zwany przez więźniów jako Labirynt Śmierci. Mało osób wróciło stamtąd żywych, ci co uszli z życiem długo nie pociągnęli. Wszyscy woleli zostać od razu straceni, niż tam trafić. Dlatego, kiedy po czarnych korytarzach odbijał się echem dźwięk wojskowych glanów i odgłos pałki walącej o kraty, wszyscy starali się nie rzucać w oczy.
            Kiedy echo koło ich celi ucichło, głęboko oddychali z ulgą, że to nie oni wylądują w labiryncie lub wyjdą na plac i w towarzystwie białego ogniska zginą, lecz później przychodziła troska. Kto tym razem zawiśnie lub straci głowę? Może to będzie przyjaciel? Ktoś kto kiedyś pomógł? Kobieta czy mężczyzna?
Strażnicy więzienni, a właściwie ich przełożeni, codziennie wybierali jakiegoś nieszczęśnika bądź nieszczęśniczkę. Lądowali oni albo na polu walki albo szli od razu na stryczek. Dlaczego to robili? Dla zabawy. Przez nich tutaj nie było bezpiecznie. Każdy drżał o swoje życie. Po jednym dniu tutaj, żałowali popełnionych przestępstw. Uginał się nawet największy chojrak.
            Dźwięk otwieranych krat, wzmocniony dla większego efektu czarami, słychać w całym gmachu więzienia. Wreszcie cel panuje poruszenie. Korytarze wypełniają nowe kroki. Lekkie, prawie nie słyszalne przy krokach trepów. Każdy więzień tłoczy się przy wyjściu swojej celi. Kiedy jednak nie widzi przychodzących trepów z, ubranym w biało-czarne paski, człowiekiem, jak najprędzej odchodzili i patrzyli w sufit, gdzie po kilku chwilach miała wyświetlić się twarz zabranej osoby, jak i jej dane.
            Daesung, nie poruszony całym zamieszaniem, leżał na łóżku z dłońmi złączonymi pod głową i skrzyżowanymi nogami w kostkach. Jemu na niczym nie zależało. Trafił tu za nadużywanie czarów i zranienie zwykłego człowieka ze skutkiem śmiertelnym. Też coś! Są na świecie czarodzieje z większymi przewinieniami i albo siedzą na wolności albo w jakimś mniej rygorystycznym więzieniu.
            Co za niesprawiedliwość!, myślał.
            Czarodzieje czuli się tu jak w piekle. Nie dość, że strażnicy byli okropni, to mury były przesiąknięte zaklęciami, których nie mogli złamać. Chłopak pokręcił głową, przeczesał swoje czarne włosy bladymi długimi palcami, po to by później przejechać dłonią po twarzy. Ułożył ramię wzdłuż ciała, ubranego w jednoczęściowy strój w biało-czarne paski.
            Rozległ się donośny gong, uświadamiający, że wybrany przestępca jest poza znanymi więźniom korytarzami. Do złagodzenia ciekawości pozostałych odbywających karę, brakowało tylko danych czarownika bądź czarownicy oraz tego jaką karę poniesie.
            Daesung skierował swoje ciemne oczy na sufit, z brakiem zainteresowania na twarzy. Po sekundzie pojawiła się tam twarz dziewczyny. Szare włosy wskazywały na to, że w rzeczywistości była brunetką. Prawie białe, smutne oczy mówiły, że kiedyś mogły być jasnozielone. Utrapienie na twarzy dopełniały spierzchnięte usta i zapadnięte policzki.  Było jeszcze widać rezygnację i obojętność. Obok wyświetliły się dane dziewczyny.
            Daesung był ciekawy za co, ta niewinnie wyglądająca dziewczyna, trafiła tu, do Gam-Og. Do więzienia dla „przestępców wymagających specjalnego zabezpieczenia”.
            Jak w psychiatryku!, irytował się często chłopak. Wytężył wzrok i zobaczył za co została skazana.
            Imię: Rika                            
            Nazwisko: Sung
            Wiek: 25 lat                         
            Numer więźnia: 654282
            Przestępstwo: Spowodowanie ogromnego pożaru, w którym zginęły wszystkie osoby znajdujące się w hotelu, dokładnie 150.
            Kara: Dożywocie lub wysłanie do labiryntu.
            I właśnie tacy czarodzieje powinni tu trafiać!, pomyślał stanowczo. Informacje zniknęły i każdy więzień położył się na łóżku, współczując przy tym młodej kobiecie.

***

            Rika szła, prowadzona przez czterech strażników. Jeden szedł z przodu, dwóch po jej bokach, a kolejny z tyłu. Ręce miała z tyłu, spięte kajdankami.
Wiedziała, że kiedyś po nią przyjdą. Jej zbrodni nie da się wybaczyć. Szczerze? Woli iść tam i zginąć, niż żyć w niepewności przez całe życie. Przyjdą po nią? A może wybiorą kogoś innego? Może powiedzieć, że cieszy się z tego, że ją wybrali. Nie będzie musiała siedzieć w tej celi do końca życia. Była jedną z najpotężniejszych czarownic, dodatkowo jej rodzicami byli zwykli śmiertelnicy, a oni wiedzieli, że takie trzeba eliminować.
            Najbardziej jej szkoda Dami, trzydziestoletniej kobiety, z którą dzieliła celę i się zaprzyjaźniła. Ona siedziała za zabicie mężczyzny, który się do niej dobierał. Za dużo emocji i mózg typka wylądował na ścianie, tak samo jak inne organy i części jego ciała. Dami zostało szybko złapana, przyznała się do zarzutów i odbywa karę 5 lat więzienia. Siedziałaby dłużej, ale Pansa, czyli sędzia do spraw czarodziejów, złagodził wyrok, gdyż działała w obronie koniecznej. Został jej jeszcze miesiąc odsiadki.
            Rika nie chciała się z nią tak żegnać. Na szybko, bez uścisków, bez chwili dla siebie. Dami była jej najbliższą i jedyną przyjaciółką, jaką miała w całym życiu. Dzięki niej przeżyła w Gam-Og dwa lata. Miała do kogo otworzyć buzię, później rozumiały się już bez słów.
            Dwudziestopięciolatka szła, szare włosy zasłoniły twarz i wpadły w oczy. Doskonale pamiętała kiedy to przed dwoma laty miała brązową czuprynę i jasnozielone tęczówki. Kiedy przybyła tu pierwszego dnia wszystko straciło kolor. Nawet skóra poszarzała.
            Idąc korytarzem czuła się jak małpka w zoo. Ze wszystkich cel na nią patrzyli. Chciała się ukryć, znaleźć się w labiryncie albo zginąć. Nigdy nie lubiła dużej fascynacji jej osobą. Zawsze była na uboczu. Nie bawiła się z innymi dziećmi, wybierała samotność. Już wtedy była inna. Wychowywała się wśród ludzi Jej czarodziejskie moce objawiły się po skończeniu osiemnastu lat. Początkowe podnoszenie przedmiotów i lekkie czary, zamieniły się w śmiertelną broń. Nie panowała nad nią. Moc wypełniała ją  całą, to przez przepełnienie zapaliła cały hotel.
            Rika doszła do czarnych drewnianych drzwi, na pewno wzmacnianych czarami, które po chwili się otworzyły. Nadal towarzyszyło jej czterech strażników. Wyprowadzili ją do pomieszczenia, gdzie na krzesełku leżał złożony w równą kostkę używany więzienny kombinezon w poziome biało-czarne paski. Koło nóżek stołka stały ewidentnie używane wojskowe glany. Zauważyła w kącie stolik. Pomieszczenie oczywiście było z czarnego kamienia, a oświetlały je dwie białe pochodnie.
            Strażnicy wprowadzili ją do celi i jeden odezwał się głosem, wypranym z jakichkolwiek uczuć:
            - Masz się przebrać w nowy kombinezon i założyć nowe buty. To co masz na sobie zostawiasz w tej celi. W kącie, na stole leży talerz z chlebem i szklanka z wodą. Jest jeszcze jabłko i banan, które powinnaś zjeść. Masz być gotowa za piętnaście minut.
            Trzej strażnicy wycofali się z celi, a po nich wyszedł ostatni. Kiedy drzwi się zamknęły i usłyszała szczęk zamka, od razu dopadła do stolika z jedzeniem. Zauważyła, że chleb był z szynką i z serem, a woda nie była zwykłą kranówą. Kiedy pochłonęła cztery kromki, wzięła się za banana i jabłko.
            To był jej pierwszy większy posiłek od dwóch lat. Zawsze dostawali rano po dwie kanapki, w obiad talerz letniej zupy i jedną kromkę, a gdy nastał czas kolacji musieli nacieszyć się dwoma kanapkami i wodą. Marne jedzenie.
            Z westchnieniem podeszła do krzesełka. Rozwiązała i zdjęła swoje buty, zostając w białych skarpetkach. Szybkim ruchem odpięła zamek z przodu kombinezonu. Strój zsunął jej się z ramion, ukazując na plecach wielki tatuaż. Biały gołąb z szeroko rozłożonymi skrzydłami. Zrobiła go sobie w wieku dwudziestu dwóch lat, kiedy skończyła pięcioletni chory związek ze swoim jedynym chłopakiem.
            Kiedy ubranie znalazło się na podłodze, zadrżała i szybko włożyła na siebie drugi kombinezon. Usiadła na stołku i wzięła się za zakładanie butów. Nagawki stroju wpuściła do środka, a obuwie mocno zawiązała. Była gotowa. Przygotowała się na śmierć.
            Równo po piętnastu minutach, do celi weszło czterech tych samych strażników. Wyprowadzili ją z pomieszczenia i kierowali długim korytarzem. Szła nieznanymi jej częściami więźnia, straciła orientację. Po chwili wyszli, przez wielkie metalowe drzwi, na dwór. Labirynt. Widziała go. Rozciągał się daleko, żaden z więźniów nie wiedział dokąd sięga. Pierwsze co rzucało się w oczy to wielkie wejście o szerokości półtora metra i wysokości pięciu metrów. Później zerknęła w prawo i w lewo. Wszędzie taki sam, szary, wysoki na pięć metrów labirynt.
            Rika odetchnęła głośno. To tu. Tu spędzie ostatnie klika godzin życiu. Tu jej oczy zamkną się na wieki.
            - Przypominam zasady – usłyszała ten sam beznamiętny głos co wcześniej – Wchodzisz, twoim zadaniem jest dojść do środka labiryntu. Oczywiście będziemy ci to próbowali uniemożliwić dzięki czarom. Spotkasz na swojej drodze wiele pułapek, przeszkód i innych tego typu rzeczy. Masz dostęp tylko do podstawowej magii, czyli tej, której nauczyłaś się w przeciągu roku od objawienia mocy. Na dojście do środka masz dwadzieścia cztery godziny, w tym czasie będziemy starali złamać cię. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Mogą pojawić się przeszkody, dzięki którym możesz naprawić czyjeś życie lub je zniszczyć. Jeżeli, na przykład, na specjalnych ekranach pojawią się dwie sytuacje możesz wybrać tylko jedną. Stłuczony ekran równa się poprawie sytuacji, zostawiony – sytuacja pozostaje taka sama lub się pogarsza. Oczywiście w środku to nie muszą być ekrany, a lustra i hologramy. Jeżeli nie dojdziesz do środka w ciągu doby to zginiesz. Jeśli się zdarzy, że wygrasz to wracasz do więzienia na tydzień, jeżeli będziesz na tyle silna nie tylko fizycznie, a przede wszystkim psychicznie, jesteś wolna. Jeżeli uznamy, że twoja równowaga została zachwiana, bo za dużo widziałaś – lądujesz na placu. Jakieś pytania?
            Rika szybko pokręciła głową.
            - Wspaniale. Wchodź do środka. Czas zacznie płynąć, kiedy całe wejście się zarośnie.
            Powolnym krokiem podeszła do wejścia. Najpierw jedna noga, potem druga i już przekroczyła próg. Usłyszała za sobą dziwny dźwięk, więc od razu się odwróciła. To tylko wejście się zarosło. Poczekała, aż nie będzie najmniejszej szparki. Teraz! Czas ruszył.
            Spojrzała przed siebie, droga jak na razie prowadziła prosto. Przeszła pięć metrów ciemnym korytarzem i natrafiła na pierwsze rozwidlenie. Po chwili zastanowienia wybrała lewą odnóżkę. Szła nią długo i powoli. Zauważyła, że jej nogi zniknęły w czarnej mgle, im szła dalej jej było więcej i była gęściejsza. Poczuła, że coś zaczęła pełznąć po jej nodze. Zrobiła tak, jakby chciała kopnąć niewidzialna piłkę. W górę poszybował długi sznur.
            Wąż!, pomyślała. Szybko rozejrzała się, ale przez mgłę nic nie widziała. Brnęła dalej, a do jej nóg przyczepiały się o nowe stworzenia, wolała nie reagować.
            Po chwili zauważyła małe pomarańczowe światło, które zmierzało w jej kierunku. Zdziwiona przyśpieszyła kroku. Zaczęło pojawiać się pełno małych kuleczek. Patrzyła się tamtym kierunku, po chwili do niej dotarło, że są to kule ognia. Chciała wziąć nogi za pas i uciec, ale przypomniało jej się, że może stworzyć ścianę wodną. Szybko skumulowała moc w dłoniach i je złączyła. Stworzyła się dziesięciocentymetrowa ściana. Kule po kolei w nią trafiały. Z każdą kula, grubość ochrony malała. Kiedy ściana uległa zniszczeniu utworzyła strumień i szła na przód.
            Wygrała tą małą bitwę. Kule już nie leciały. Spocona poszła na przód. Przez magię w labiryncie, zużywała więcej mocy niż powinna. Doszła do kolejnego rozwidlenia. Obydwa były udekorowane mgłą sięgająca do kolan. Tym razem wybrała prawy korytarz. Szła nim powoli, ostrożnie badając nogami podłoże. Kiedy nabrała pewności, że nie czekają tutaj na nią węże i pająki, szła trochę pewniej. Przeszła kolejne pięć metrów i potknęła się o wystający korzeń. Przejechała na brzuchu metr, brudząc przy tym dłonie.
            Cholera!, pomyślała.
            Kiedy miała wstawać, coś okręciło się wokół jej kostki i pociągnęło ją w stronę ściany labiryntu. Próbowała bronić się ze wszystkich sił. Magii nie mogła użyć, gdyż nie widziała co ją złapało, a to mogła skutkować utratą nogi.
            Czuła jak jej nogi zostały wciągnięte pod ścianę labiryntu. Drapała paznokciami ziemię. Nie chciała się poddać. Później przyszedł czas na tułów, zanim się obejrzała wystawała jej tylko głowa i ręce. Nabrała powietrze w płuca. Sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła, ale wiedziała, że to jeszcze nie koniec.
            Kiedy labirynt pochłonął całe jej ciało, czuła, że ugrzęzła w ziemi. Jednak po chwili zaczęła wychodzić. Wyglądało o tak jakby wykluwała się z jajka. Labirynt wypluł tylko jej głowę i ramiona, później musiała działać sama.
            Kiedy wydostała się z pułapki zauważyła po lewej stronie wielkie lustro, po prawej też było. Przed nią znajdował się mały otwór. Zdezorientowana nie wiedziała co robić, ale później przypomniały jej się słowa strażnika. Najpierw obraz wyświetlił się na prawym lustrze. Ze strachem podbiegła do niego. Widziała jak jakieś typek dobiera się do jej trzynastoletniej siostry, Mitsuki.
            - Zostaw ją! – krzyknęła.
            Widziała jak powoli ściągał jej ubranie, jak jej małe rączki próbowały się bronić. Usta miała zakneblowane.  Nie widziała mężczyzny, stał tyłem. Rika nie zauważyła kiedy po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, tak samo jak jej siostrze. Mężczyzna rozebrał już dziewczynkę, sam szybko wyskoczył z ubrań, cały czas się nie odwracając do więźniarki.
            Rika krzyczała, płakała, żeby już skończył. Chciała jak najszybciej zbić lustro, ale nie wiedziała co będzie na drugim. Upadła na kolana, kiedy gwałciciel podszedł do jej siostry. Wbiła paznokcie w czarną ziemię. Widziała jak się na nią położył, złapał za ręce i wyciągnął wysoko nad głowę, przygważdżając je do łóżka. Kolanem rozchylił jej szczupłe nogi i przyłożył usta do jej szyi, robiąc wielką malinkę.
            Rika nie chciała dłużej na o patrzeć, ale nie mogła odwrócić wzroku od zapłakanej i zagubionej twarzy siostry. Płakała razem z nią, rozwalając przy tym paznokciami ziemię dookoła siebie. Dwudziestopięciolatka przeczuwała co teraz się stanie. Nie myliła się. Mężczyzna szybko wszedł w dziewczynkę, poruszając biodrami. Trzynastolatka wygięła się w łuk.
            Po chwili z niej wyszedł, ale Rika widziała, że nie był zaspokojony. Szybko usiadł na łóżku, wziął Mitsuki i posadził na nogach, tak że swoimi oplątywała jego biodra. Obwiązał ramionami jej talię i mocno do siebie przytulił. Dziewczynkę przebiegł szloch, mężczyzna jeszcze bardziej ją do siebie przytulił, szepcząc:
            - Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy, to tylko dowód mojej miłości wobec ciebie. Jesteś moim najcudowniejszym skarbem. Masz cudowne ciało. Nigdy nie kochałem nikogo tak jak ciebie. – znała ten głos, tylko nie wiedziała skąd. Mężczyzna skończył. Rika myślała, że minęły godziny, jej twarz spuchła od łez.
            - Zabiję cię. Kiedyś cię znajdę i zabiję, skurwielu.
            Szybko się ubrał i zaczął obracać. Więźniarka miała poznać swoją przyszłą ofiarę. Kiedy się odwrócił Rika przeżyła szok. To był jej ojciec! Jak on mógł?!
            - Sukinsyn – krzyknęła, załamującym się głosem.
            Wizja się skończyła. Rika szybko odwróciła się do drugiego lustra, żeby zbadać sytuację. Zauważyła matkę.
            Pewnie ojciec też będzie. Mama nie miała żadnych znajomych przez niego, pomyślała.
            Rika trafiła. Po chwili przyszedł. Widziała po twarzy taty,  że znowu wpadł w furię. Przedmioty latały po całym pokoju, mama się skuliła. Podszedł do niej i zaczął ją bić, kopać. Łzy poleciały po policzkach przestępczyni. Przypomniały jej się lata, kiedy ojciec bił ją i matkę. To były bolesne czasy. Przez niego wieku siedemnastu lat uciekła z domu i poznała swojego byłego chłopaka.
            Rika szybko się zastanowiła. Podbiegła do prawego lustra i zbiła je w drobny mak. Wzmocniła pięść czarami, ale to nie powstrzymało przed krwawieniem kostek. Zapłakana upadła na kolana.
            Mama sobie poradzi, Mitsuki nie, pomyślała, żeby podnieść się na duchu, że dokonała właściwego wyboru. Teraz zrozumiała o co im chodziło. Dali jej brutalne obrazy.
            Sama jesteś sobie winna, zdławiła kolejny szloch.
            Wstała na nogi. Szybko wytarła policzki w ramiona. Oni nie będą tak z nią postępować. Co z tego, że są strażnikami. Ona jest jedną z najpotężniejszych czarownic jakie stąpały po ziemi. Nie będą z nią tak postępować! Cały smutek i rozgoryczenie zajęła złość i nienawiść. Zaczęła ja wypełniać ta sama magia co w hotelu. Nie panowała nad nią, nastąpiło przepełnienie, które w każdej chwili mogło ją zabić. Była wściekła za te dwa lata traktowania jak psa, a nawet gorzej. Wszyscy tam uważali się za lepszych, a nie byli.
            Nastąpiło apogeum mocy. Rozłożyła ramiona, wygięła plecy w łuk, odrzuciła głowę do tyłu. Stopy zaczęły unosić się nad szarą trawą. Zaczęło bić od niej wielkie oślepiające światło. Moc wystrzeliła. Cały teren więzienia przebiegł wstrząs, po chwili jednak wszystko zniknęło. Budynku nie było. Labirynt zapadł się pod ziemię.                     Zniknął każdy strażnik i więzień, razem z Riką. 
            Więzienie przestało istnieć.  

9 komentarzy:

  1. Na początek poskarżę się na kolejną zmianę szablonu. Jeszcze mój komputer nie przyzwyczaił się do poprzedniego, jak wyskakujesz z kolejnym! Kręćka można dostać. Właściwie to nawet nie wiem jak dokładnie wygląda, bo mam tu tylko full fioletu, czarne litery na kremowym tle i białe paseczki na brzegach każdej kolumny...

    Ty weź się na jeden zdecyduj. Wiem, że wybór masz naprawdę nieograniczony, ale ja oczopląsu dostaję. Ciągle coś się zmienia. Już nawet w menu się zgubiłam...

    Moje zdanie na temat opowiadania?

    Nie spodziewałam się tej brutalności. Raczej więcej grozy i czegoś, co przyprawiłoby mnie o niejedną serię ciarek na plecach. Czytając to, byłam tak skoncentrowana, jak to tylko możliwe, żeby przypadkiem nie odlecieć myślami gdzie indziej i żeby czegoś nie pominąć, bo strasznie nie lubię czytania po dziesięć razy tego samego zdania.

    Ogólnie początek bardzo mi się podobał. Zapowiadało się naprawdę groźnie. Miałam nadzieję, że bohaterka pójdzie nieco dalej, że będzie już blisko wyjścia, kiedy nagle stałoby się to, co stało się na końcu.

    Kobieta o naprawdę słabej kontroli emocji. A skoro emocji, to również i magii. Prosta dedukcja.

    Dobra, bo zaczynam pleść trzy po pięć i dziesięć, pi razy oko między drzwi i inne duperele...

    Całe mi się podoba, ale, no, trochę to zakończenie, tak nie za bardzo...

    Sama żałuję, że nie wysłałam swojej pracy... T^T Ale i tak miałam jej za mało, by chociaż pomyśleć o wysłaniu. Obecnie mam już te osiem stron, ale jestem dosłownie na początku rozkręcenia akcji, a co za tym idzie, będzie tego więcej. Tak ze dwadzieścia stron co najmniej. I nie zamierzam tego dzielić na części, kiedy będę wrzucała na bloga.

    Próbowałam stworzyć coś krótszego, naprawdę! Ale nie umiem. Jak wpadnę na coś, to będę pisała i pisała... No, a jak już by było powyżej tych ośmiu stron, to by mnie zdyskwalifikowano. Amen.

    Och! Mam natchnienie! Lecę pisać. *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mogę obiecać, że nie będę zmieniać szablonu. To jest już ostateczna wersja. W tamtym przeszkadzało mi to, że ciężko się czytało. Był za ciemny, jak dla mnie. Czarne litery na ciemnoczerwonym tle. Nie bardzo to wyglądało. Oczy mi się męczyły przy czytaniu tych długich wypocin. Za zmianę szablonu możesz mnie opieprzyć, należy mi się.

      Menu jest wyjaśnione w notce, która znajduje się na stronie głównej.

      Zakończenie miało być inne. Sama wiem, że nie jest piękne. Miało się jeszcze wydarzyć parę rzeczy, ale zbrakło mi stron. Nie mogłam złamać zasad, wyszłoby to na około 10. Już i tak byłam zmuszona do skracania tekstu. Niby mogłabym napisać zakończenie, takie jakie wymyśliłam, ale nie chce mi się. Może później.

      Teraz mam zamiar skoncentrować się na "Nefilim", bo strasznie je zaniedbałam. Jak na razie mam 5 stron, chcę dopisać do około 8, ale myślę, że wyjdzie trochę ponad to, bo dużo mam do opisania w tym rozdziale.



      Usuń
    2. Oj tak, za szablon Ci się należy. Choć faktycznie tamten był nie do zniesienia.

      No wiem, sama mam podobnie z tymi stronami. I też normalnie mi się wydaje, że to za krótko jak do konkursu. Osiem stron? Nie, no masakra. Ale dobra. Dziewczyny tam liczyły na co najmniej 20 prac do ocenienia, a tu chyba nawet dziesięciu nie było. Znowu mało czasu (jak dla mnie) było. Taki konkurs, to się co najmniej dwa miesiące wcześniej powinno ogłosić, nie miesiąc. Prawda, że jeszcze tam tydzień dodały, ale to i tak stanowczo za mało.

      Mimo iż nie wzięłam udziału w konkursie, to i tak kończę to "konkursowe" opowiadanie. Mam już dwanaście stron, a nadal jestem w początku wydarzeń. Oby się potem nie okazało, że spaprałam robotę, bo się zaszlachtuję...

      Usuń
    3. Dla mnie tez była za mało czasu. Wszystko dopinałam na ostatni guzik w dniu oddawania prac, ale to był jeszcze ten wcześniejszy termin, później ledwo, bo ledwo, ale zdążyłam.

      Ale dodasz to opowiadanie konkursowe na bloga, prawda? : ) Z chęcią bym to przeczytała. :3

      Usuń
    4. Jasne, że dodam. Od niego zacznie się druga edycja reaktywacji moich opowiadań. ^^

      Usuń
  2. Pochłonęłam każde słowo z wielkim podziwem. Tematyka była dość trudna, ale i też ciekawa, chociaż trochę się jej obawiała. Widzę, że podołałaś temu zadaniu i bardzo mnie to cieszy. Chciałabym poznać tą dłuższą wersję, gdyż jak sama wspomniałaś: ,,bardziej mi się podobała ''. Spodziewałam się innego zakończenia. Nasuwają mi się tylko myśli: Co by było gdybyś kontynuowała dalsze przygody tej kobiety i inaczej zakończyła?
    Co do szablonu: Wybór jest wielki. Twoje pomysły zmian, na tej stronie, były ciekawe. Najbardziej podoba mi się tak jak jest :)

    Czekam na powrót weny co do NEFILIM :)
    Pozdrowienia Black...Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie mogłabym zmienić zakończenie i to kontynuować, ale jak na razie się na to nie zabieram. Mam zamiar poświęcić cały czas i chęci "Nefilim". Moje oczko w głowie.

      Kto wie, może kiedyś będę kontynuować to opowiadanie. Wszystko jeszcze przede mną. Jak skończę "Nefilim" to może się zabiorę, nie chcę prowadzić dwóch opowiadań, dlatego "Lapis Lazuli" zawiesiłam. : )

      "Nefilim" powinno jakoś niedługo ruszyć. Brakuje mi jednego momentu a tak to mam już wszystko w głowie poukładane. Dialogi również. : D

      Usuń
    2. Ta, też właśnie się palnęłam w łepek. Dwadzieścia opowiadań na raz? Czy ja zgłupiałam? Waham się między fanfiction o pokemonach (horror) a fantastycznym i science fiction, czyli "Przeklętymi Uczniami".

      Czekam na to "Nefilim" i czekam, a tu postój. xD

      Usuń
  3. Na początek przepraszam, że tak późno, ale dopiero teraz nalazłam czas i chęć na przeczytanie. Mam nadzieję, że wybaczysz :)

    Pierwsze skojarzenie? Igrzyska śmierci. Po tym, kiedy przeczytałam "Lądowali oni albo na polu walki, albo szli od razu na stryczek."
    Ciekawym wątkiem jest magia. Kiedyś skojarzyłoby mi się to z Harrym Potterem, obecnie z Gildią Magów. Swoją drogą polecam - świetna książka ;)

    No nieważne, nie mam przecież pisać o skojarzeniach. Co do błędów - nie zauważyłam rażących, treść jest ciekawa nie spodziewałam się... właściwie to niczego się nie spodziewałam :) Język jest prosty. Kilka rzeczy wydało mi się dziwnych np. ten posiłek. To takie niepsujące do magicznego świata. I białe skarpetki w więzieniu. Raczej kojarzy mi się z brudem.

    Co jeszcze? W pewnym momencie myślałam, że będzie walka, będą smoki, będzie jakiś wątek miłosny... Poniosła mnie wyobraźnia, bo gdzieżby się to mogło zmieścić w tak krótkim tekście? :P Zamiast walki serwujesz mi scenę gwałtu... Hm nie wiem co o niej myśleć. jestem w szoku. W tym miejscu mnie zaskoczyłaś. Sama nie potrafiłabym czegoś takiego opisać.

    Ogółem myślę, że można by to wszystko ciekawie rozwinąć. Wiem, że konkursy mają to do siebie, że ograniczają pole działania, ale to zakończenie po prostu mnie rozczarowało. Nagle wszystko znikło. Nie pozostało nic. Osobiście preferuję otwarte zakończenia.
    Gdybym miała oceniać, to opowiadanie nie powaliło mnie na kolana, ale jak mówiłam ma coś w sobie. Jakby niewydobyty potencjał. Ciasne ramy narzucone przez zasady konkursu nie pozwoliły Ci dać z siebie więcej, a wierzę, że możesz :)

    Pozdrawiam i życzę weny jak zawsze. Pisz, pisz, pisz. No bo właśnie nie wiem czy zamierzasz kontynuować "Nefilim", a zapowiadało się ciekawie. Nawet bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń